Służyć bliźniemu oznacza służyć samemu Jezusowi
1 maja 2020
Pochváleny, buď Ježiš Kristus! Moi drodzy przyjaciele Stowarzyszenia Misji Afrykańskich!
Chciałbym się podzielić z Wami moimi doświadczeniami z posługi diakonatu i przeżywaniem moich ostatnich chwil w domu formacyjnym w Nairobi, w Kenii, gdzie w kwietniu tego roku kończę teologię oraz przygotowywanie do moich święceń kapłańskich. Święcenia diakonatu przyjąłem 11 maja 2019 roku, tu w Nairobi. Po święceniach pojechałem do mojego kraju, na Słowację. Był to dla mnie czas wakacji, ale i czas nabierania nowych sił i zdobywania doświadczeń w posłudze diakonatu w mojej parafii. Mój pobyt jako diakon pośród rodaków stał się też swoistym staraniem, aby wzbudzić powołania wśród tamtejszej młodzieży. Jest to też taki rodzaj ewangelizacji, ponieważ ma się nadzieję na nowe powołania kapłańskie. W sierpniu uczestniczyłem w pieszej pielgrzymce na Jasną Górę, by pokłonić się Matce Boskiej Częstochowskiej i zawierzyć Jej siebie. Był to dla mnie piękny czas, poczułem się wewnętrznie umocniony. Po pielgrzymce, wróciłem do Nairobi na ostatni rok studiów teologicznych. Od poniedziałku do piątku mam zajęcia na uczelni, a potem od piątkowego popołudnia do niedzielnego wieczoru odbywam praktyki w pobliskiej parafii. Muszę przyznać, że jest to dla mnie intensywny rok, na uczelni jak zwykle wykłady, kolokwia i egzaminy, jednym słowem bardzo potrzebna jest wiedza teoretyczna. W parafii doświadczenia praktyczne i praca duszpasterska z drugim człowiekiem. W soboty, w parafii rozpoczynamy dzień mszą świętą o godzinie 6.30. Jedna msza jest w kościele parafialnym, a druga u sióstr zakonnych w ich kaplicy. Zmieniam miejsca, by zdobywać jak najwięcej doświadczeń. Po mszy świętej dzień wygląda różnie. Czasami chodzę na spotkania małych grup chrześcijańskich. To takie grupy około piętnastu rodzin, które spotykają się, modlą, rozważają Słowo Boże z nadchodzącej niedzieli. Podziwiam ich zaangażowanie. Dzielą się ze mną swoimi doświadczeniami i problemami. Razem dodają sobie sił i obdarzają się wzajemną pomocą. Czasami chodzę święcić domy, błogosławić rodziny, roznoszę komunię świętą chorym i starszym parafianom. W oczach tych ludzi widzę ogromną wdzięczność za to, że przynoszę im Jezusa. Zdarza się, że udzielam chrztu św. W soboty jest godzinna adoracja Najświętszego Sakramentu. W tym czasie ksiądz spowiada, a ja mogę w ciszy serca podziękować Chrystusowi za nowe doświadczenia, którymi mnie obdarza, za łaski, którymi mnie napełnia. W niedzielę, w kościele parafialnym odbywają się trzy msze i dwie w małych wioskach. Zawsze wybieram sobie miejsca i msze, podczas których posługuję jako diakon. To czas doświadczeń, spotkań, nauki codziennego życia kapłana. Ostatnie święta Bożego Narodzenia spędziłem w odległej wiosce. Znajomi poprosili mnie, żebym odwiedził pewną starszą kobietę. Mieszkała daleko, prawie w buszu, wokół nie było żadnych zabudowań. Jej domek był małą glinianą lepianką z blaszanym dachem. W środku kilka miejsc do siedzenia, jakaś szafka na ubrania i w następnym pokoju ona. Chora, samotna, nie była już w stanie mówić, ale słyszała. Co jakiś czas przychodził do niej syn, by ją karmić i sprawdzać czy żyje. Czułem się z tym bardzo źle. Cóż mogłem zrobić? Nie zabrałem ze sobą komunii świętej, a namaszczenia chorych może udzielać jedynie kapłan. Pobłogosławiłem wodę, poświęciłem tę staruszkę i jej dom. Modliłem się. Wokół mnie bieda. Czułem się jak ci pastuszkowie w betlejemskiej stajence. Był brud, jakieś robactwo i nic więcej. Pasterze przyszli złożyć pokłon Bożemu Synowi, a ja spotkałem Chrystusa w tej chorej staruszce. Służyć bliźniemu to nic innego jak służyć samemu Jezusowi. Wiedziałem, że ksiądz raczej jej nie odwiedzi. Miał około trzydziestu wiosek i wszędzie daleko. Jakże potrzebne są powołania kapłańskie. Panie Jezu, żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. To spotkanie mocno zapisało się w moim sercu. To Boże Narodzenie bez choinki, wieczerzy wigilijnej, kolęd, bez bliskości drugiego człowieka – tylko ta umierająca staruszka w swojej stajence. Do ukończenia moich studiów zostało właściwie kilka tygodni. Potem egzaminy podsumowujące cztery lata studiów. Później wracam na Słowację, by wziąć udział w rekolekcjach i przygotować się do święceń kapłańskich. Moi drodzy przyjaciele, czas tutaj spędzony to nieustanne doświadczanie Chrystusa w drugim człowieku, to ciągłe stykanie się z realiami innego świata. W swoim sercu skrywam bardzo wiele przeżyć, kiedyś z pewnością się z Wami nimi podzielę. Proszę pamiętajcie w swojej modlitwie o misjonarzach i misjonarkach SMA. Nic tak nie umacnia człowieka, szczególnie, gdy jest smutno i ciężko, jak siła płynąca z modlitwy drugiego człowieka. Za tę modlitwę dziękuję, o tę modlitwę proszę i o tej modlitwie Was zapewniam. Niech Wam wszystkim Pan Bóg błogosławi!